piątek, 29 stycznia 2010
Ręka
Stałem dziś obok Ciebie, rękę Twoją dzierżąc
To szczęśliwy przypadek dał mi szczęścia chwile
Przy których gdzieś spłynęła moja stała niemoc
To dzięki Twojej ręce cieszyłem się tyle
Dotknąłem Twojej ręki – krótka chwila w tańcu
Twój uśmiech, oczy, włosy mi towarzyszyły
Ja tego nie zapomnę nawet w życia krańcu
Tej krótkiej chwili obraz wezmę do mogiły
Trzymałem Twoją rękę – lecz tylko przypadkiem
A choć tykałem innych, już ich nie pamiętam
Twoją słodką obecność chwytałem ukradkiem,
Ty skułaś mnie bezwiednie w swego czaru pęta…
I odtąd Twoja ręka będzie mi wspomnieniem –
Oczyma duszy spojrzę, wydam znów westchnienie
Choć Twoja ręka znowu będzie mi odległa
Nie chcę tego zapomnieć… dusza by mi pękła.
Reaktor
piątek, 15 stycznia 2010
Wanderers Nachtlied (Ein Gleiches) von J. W. Goethe / Pieśń nocnego wędrowca, EiA
Do Człowieka XXI wieku
Piszemy do Ciebie, człowieku, ponieważ naszym marzeniem jest, byś się obudził i znalazł w sobie tą boską cząstkę, o której być może zapomniałeś w te wszystkie szare – tak podobne do siebie – dni.
Świat wystawia nas na tak wiele cierpień, tak wiele wątpliwości. Próbujemy zmienić siebie i otoczenie, lecz świat tan nie daje nam żadnej podpory, a wątpliwości rozrastają się w naszych sercach, wprowadzając je w mrok. Czasami można odnieść wrażenie, że największym marzeniem rzeczywistości jest sprawdzenie, jak bardzo musi ściemnieć, żebyśmy przestali iść.
Czy zastanawiałeś się, czym jest spełnienie i czy jest ono możliwe do osiągnięcia? My się zastanawialiśmy wiele razy. W naszych „Forpocztach” pragniemy ukazać lęki człowieka zagubionego w bezdusznym popostmodernistycznym świecie.
Nie można jednakże całej winy za obecny stan rzeczywistości zrzucać na dzisiejsze czasy (a raczej ich schyłkowość), ponieważ odpowiedzialność spoczywa też na ogóle ludzkości, której fatalna kondycja objawia się w zobojętnieniu wobec cierpienia innych oraz w hipokryzji, tworzącej wieczną grę pozorów.
My pokażemy Ci, że nie musisz być taki, jak zlodowaciałe człowieczeństwo. Jeśli się rozejrzysz – dostrzeżesz bratnie dusze. Jeśli się z nimi zbratasz – stworzycie podwaliny pod ramy świata, nie ramy nowe, lecz tradycyjnie - przedrewolucyjne, które będą początkiem drogi człowieczeństwa do zerwania z odmętami materii, próbującej nas uziemić. Będą one początkiem drogi do rozwoju duchowego, wyboru dobra i idei.
Zrozum – jesteś czymś więcej niż kawałkiem mięsa. Choć tak bardzo chcą Cię zdegradować do tej roli. A Ty jesteś istotą, która może zostać bohaterem, kapłanem czy poetą – musisz tylko chcieć.
Czasami niektórych z nas ogarnia zwątpienie. Czy to wszystko ma sens? Czy nie lepiej dać sobie spokój z myśleniem i po prostu żyć, godząc się z ułomnością dzisiejszości? Byłoby o wiele łatwiej, rozpłynąć się w intelektualnym niebycie, który – będąc faworyzowanym przez ludzkość - zapewni nam spokojny sen. Jednak coś nas ciągle gna i nie pozwala nocami spać, a myśli przelewają się przez głową niczym wzburzone wody przez spotkane przez siebie zapory. Rezultat rozmyślań jest zawsze jeden: trzeba toczyć tę intelektualną walkę z sobą samym i rzeczywistością, dopóki starczy sił.
Trzeba także walczyć z nihilizmem, który tak kusi. Wizja negacji wszystkich wartości, dzięki której moglibyśmy zrobić wszystko, bo było by dla nas przyjemne. Trzeba walczyć z odrzuceniem wszelkim zasad i pogrążeniem się w morzu hedonizmu. Dlaczego? Odpowiedź jest banalna i brzmi wręcz trywialnie: ponieważ to jednostki i ich działania budują ogół, a nasze pojedyncze uczynki kształtują oblicze świata. A kto by nie chciał, mówiąc nieco naiwnie, by świat był dobry?
W tym liście do Ciebie, mój nieznajomy przyjacielu, chciałam nakreślić kierunki, którymi podążały nasze myśli przy dotychczasowym tworzeniu „Forpoczt”; myśli, które chcieliśmy przekazać Tobie. Dotarłeś z nami aż tutaj, chodź z nami dalej. Będziemy wciąż, ramię w ramię, walczyć z beznadzieją bezwiary.
Dagme
Cierpienia młodego Wertera, list z 10. maja
Am 10. Mai. / Dziesiąty maja
Mą duszę owładnęła niezwykła radość równa temu słodkiemu wiosennemu porankowi, którym rozkoszkuje się moje serce. Jestem samotny, a mimo to cieszę się obecnością w tej okolicy, która została stworzona dla takich dusz jak moje.
Jestem szczęśliwy, mój drogi, a moja dusza korzysta z posiadanego spokoju, wskutek czego cierpi moja sztuka. Nie mógłbym teraz naszkicować czegokolwiek chociażby jedną kreską, a przecież nigdy nie byłem większym malarzem niż w tej chwili!
Kiedy ta cudowna dolina zanurza się we mgle, słońce chowa się pod powierzchnią lasu, a jedynie pojedyncze promienie docierają do krainy świętości, ja, nieopodal strumienia, leżę na trawie i właśnie tutaj, bliżej ziemi te tysiące źdźbeł trawy wydają mi się tak niezwykłymi. Kiedy obserwuję świat między tymi źdźbłami trawy która staje się schronieniem dla tysiąca maleńkich robaczków, moje serce oddaje się całemu światu!
Wtedy właśnie dostrzegam tchnienie Wszechmocnego, Jego obecność przy mnie, który stworzył nas wedle swojego obrazu, umiejscowił w tym wiecznym raju i pozwolił rozkoszować się swoimi darami, och przyjacielu!
Kiedy dane jest mi obserwować przejście nocy w dzień, świata dookoła mnie i niebo, które wyjątkowo upodobała sobie moja dusza, wtedy właśnie tęsknię i zastanawiam się: ach, czy potrafiłbyś znowu to wszystko wyrazić; przenieść na papier to wszystko, co w tobie zaistniało, tak, aby odzwierciedlić emocje targane twą duszą, aby stworzyć zwierciadło swej duszy, w której tkwi obraz nieskończonego Boga! Mój przyjacielu!... Ja umieram, ulegając sile splendoru tych zjawisk…
EiA
Subskrybuj:
Posty (Atom)