niedziela, 14 listopada 2010

Memento Vivere



Niejednokrotnie poglądy filozoficzne Nietzschego jawią się nam jako wynurzenia człowieka, który pogardzał wszystkim i wszystkimi, fantasty snującego wizje, które niemożliwe są do spełnienia – bardzo mało prawdopodobne jest bowiem to, że kiedykolwiek pojawi się na świecie Übermensch, Nadczłowiek, który totalnie przeorganizuje szarą i wyjałowioną (według Nietzschego) rzeczywistość.
Choć jestem studentką piątego roku filozofii, dopiero niedawno w pełni zdałam sobie sprawę, że twórczość tego myśliciela jest równoznaczna z afirmacją życia, energii życiowej, zachętą do ciągłego doskonalenia się.
Nietzsche mawiał, że sensem istnienia jest tworzenie. Dla filozofa była to przede wszystkim kreatywność artystyczna, można jednak to pojęcie rozszerzyć na rozmaite dziedziny życia. Współtworzymy swoje otoczenie, budujemy związki międzyludzkie, wznosimy domy, a wreszcie, kształtujemy samych siebie. Praca nad samym sobą jest niewątpliwie jednym z najcięższych zadań, jakie powierzył nam Los. Nietzsche był gorącym przeciwnikiem stagnacji, ponieważ marazm (jego zdaniem) wtłaczał ludzi w ramy przeciętności.
Niezwykle ważnym aspektem jego filozofii była również gloryfikacja teraźniejszości. Zachętę do cieszenia się chwilą możemy odnaleźć w niemal wszystkich poradnikach psychologicznych. „Jeśli zdobędziesz umiejętność celebrowania teraźniejszości, przeszłość i przyszłość stanie się dla Ciebie bardziej znośna” – grzmią mentorsko (i prawdziwie) terapeuci na całym świecie. Nietzsche pisał, że jeżeli chcemy zatracić się w chwili obecnej, musimy nabrać zdrowego dystansu do przeszłości. Czy nie jest tak w istocie? Ludzie, którzy nieustannie rozdrapują niezabliźnione rany, nie potrafią docenić wartości, jaką niesie życie. Trwają nieruchomo, tak jakby znajdowali się na starej fotografii i nie byli w stanie opuścić bezpiecznych granic Tego, co minione. Nietzsche w mistrzowski sposób parafrazuje łacińską myśl „Memento Mori” na „Memento vivere” – „Pamiętaj o tym, by żyć”. Filozof radzi, by mieć zarówno do historii rozumianej ogólnie, jak i do jej wymiaru osobistego, stosunek krytyczny. Namawia, byśmy uczynili przeszłość naszą służką, by była narzędziem do wyciągania właściwych wniosków z sukcesów i porażek.
Gdy odcedzi się skrajności, którymi operował Nietzsche i przeanalizuje wskazówki, jakie daje czytelnikom, zauważa się, że jego poglądy są tak naprawdę bardzo racjonalne (pisząc to postępuję nieco wbrew woli myśliciela, który był zagorzałym przeciwnikiem wszelkiej racjonalizacji) i niezwykle życiowe. Człowiek jest bowiem w stanie celebrować życie tylko wtedy, gdy się rozwija (w każdym z wymienionych wcześniej aspektów). Stagnacja wpędza zaś w przygnębienie, melancholię i apatię. Nie pozwólmy, by płomień, który drzemie w duszy każdego z nas, wypalił się. Sprawmy, by zamienił się w pożar. Pożar unicestwia, ale i odradza. Przeistoczmy się w Feniksy XXI wieku…

Marta Kaszubowska

2 komentarze:

  1. Nie apoteozować szaleńca, nie przyjmować żadnych jego "recept" czy zaleceń!
    http://www.scribd.com/doc/44468583/Jaspers-Nietzsche-a-Chrzescijanstwo
    Co nie oznacza, że miał wnikliwy umysł i potrafił dobrze obserwować gnicie Zachodu, ale u swoich wniosków był kompletnie... pomylony, stracony? - mianowicie przez protestanckie wychowanie, które przerzuciło mu się na zwyrodnienie postrzegania chrześcijaństwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież wszystkiemu jest winny protestantyzm.
    Mnie się tam podobał, co nie oznacza, że czasami jego rozważania nie były absurdalne. Tak jakby zaprzeczanie samemu sobie. Można się tego doszukać i też.
    Ale Chrystus i Dionizos w jednym. Czyż to nie fascynujące3?

    OdpowiedzUsuń