piątek, 15 stycznia 2010

Cierpienia młodego Wertera, list z 10. maja



Am 10. Mai. / Dziesiąty maja

Mą duszę owładnęła niezwykła radość równa temu słodkiemu wiosennemu porankowi, którym rozkoszkuje się moje serce. Jestem samotny, a mimo to cieszę się obecnością w tej okolicy, która została stworzona dla takich dusz jak moje.
Jestem szczęśliwy, mój drogi, a moja dusza korzysta z posiadanego spokoju, wskutek czego cierpi moja sztuka. Nie mógłbym teraz naszkicować czegokolwiek chociażby jedną kreską, a przecież nigdy nie byłem większym malarzem niż w tej chwili!
Kiedy ta cudowna dolina zanurza się we mgle, słońce chowa się pod powierzchnią lasu, a jedynie pojedyncze promienie docierają do krainy świętości, ja, nieopodal strumienia, leżę na trawie i właśnie tutaj, bliżej ziemi te tysiące źdźbeł trawy wydają mi się tak niezwykłymi. Kiedy obserwuję świat między tymi źdźbłami trawy która staje się schronieniem dla tysiąca maleńkich robaczków, moje serce oddaje się całemu światu!
Wtedy właśnie dostrzegam tchnienie Wszechmocnego, Jego obecność przy mnie, który stworzył nas wedle swojego obrazu, umiejscowił w tym wiecznym raju i pozwolił rozkoszować się swoimi darami, och przyjacielu!
Kiedy dane jest mi obserwować przejście nocy w dzień, świata dookoła mnie i niebo, które wyjątkowo upodobała sobie moja dusza, wtedy właśnie tęsknię i zastanawiam się: ach, czy potrafiłbyś znowu to wszystko wyrazić; przenieść na papier to wszystko, co w tobie zaistniało, tak, aby odzwierciedlić emocje targane twą duszą, aby stworzyć zwierciadło swej duszy, w której tkwi obraz nieskończonego Boga! Mój przyjacielu!... Ja umieram, ulegając sile splendoru tych zjawisk…

EiA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz