poniedziałek, 3 maja 2010
Grawitacja
Wierzę w ciebie
Niczym w Zbawiciela.
Jak mnich nago
Stoję przed tobą.
I liczę drgania
twojej powieki.
Całując me dłonie
czujesz mój zapach.
Mieszankę kawy,
papierosów, żalu
i ciebie.
Do ciebie.
Przesiąkłam tobą
do szpiku kości.
Poszczę jak mnich
samotnie sypiając
w pustej celi.
Ograniczam mięso
i myślenie.
To najlepsze lekarstwo.
Pijemy moją krew i pot
udając że to najlepsze wino.
Choć w kieliszkach czuć smród
rozkładającej się duszy.
Wysysasz mój oddech.
Niczym odkurzacz zabierasz
resztki mojej doskonałości.
A ja stoję i mówię przez łzy -
To nic…
I przytulam cię
do nagiej piersi.
Nucąc kołysankę
z dzieciństwa chowam cię
przed gnijącym światem
darując ci kilka dni życia.
Przez okno do pokoju
gwałtownie wlatuje wiatr.
Swą siłą rozwiewa
me złudzenia.
Marzenia ulatują niczym
nieudane wiersze.
Porywa mój uśmiech
i westchnienie.
Płacz za ciężki
by go unieść.
Łzy przyciąga grawitacja.
Może i one jutro polecą
do nieba niczym kolejna
skarga do Pana Boga
zamiast wieczornej modlitwy?
Granice ziemskości stykają się
z doskonałością duszy.
Bo wkrótce i serce
z hukiem spadnie na ziemię.
EiA
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz