Wiosna przyszła w tym roku nagle, zaskakując swoją gwałtownością. Drzewa na powitanie wybuchnęły radością – zielenią młodych liści i niewinną bielą kwiatów. Las, który zazwyczaj śpi do mają, obudził się już w kwietniu, przeciągając się sennie w słońcu.
Zima minęła! Te dni zimowe utożsamiane z schyłkiem i starością, z upadkiem i przegraną; wszystko to odeszło.
Oto vita!
Moja piękna! Przyszła tak niespodziewanie i namieszała drzewom w sercach, aż soki w nich szybciej krążyć poczęły, dając początek świeżym namiętnościom.
Lecz nie tylko drzewom, ludziom także zamąciła w odczuciach, przynosząc znajomy niepokój ducha i błogie lenistwo myśli. Choć może właśnie... spokój duszy i gorączkę umysłu?
I jak młoda myśl przebija się przez utarte schematy, tak każda wiosna jest rewolucją nowej nadziei.
Teraz nawet ta tęsknota, co sprawia, że wszystko kiełkuje i wschodzi; że kwitnie; że dąży – nawet ona stała się niestraszna. Wnet począł być niestraszny cały życiodajny chaos tego świata.
Chłód wieczorny, owiewający mnie wokół. Słońce kieruje się na zachód i niedługo już zniknie za widnokręgiem. Czerwono. Nie chcę, by ta chwila minęła.
Wiosno, proszę – trwaj! Czy twoja uroda wynika z twojej ulotności? Gdy patrzę na ciebie, zachwycasz mnie, lecz jednocześnie budzisz we mnie melancholijny smutek, gdyż wiem, że musisz odejść. Musisz minąć jak każde piękno tego świata. Ale teraz... teraz jesteś, zatem trwaj!
Dagme
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz