Umiłowanie samotności kruszy
Nawet najbardziej kuszące butelki
Nie utoniesz już w głębinach swej duszy
Nie spróbujesz już choć jednej kropelki
Już oszukany, rzucony w przepaść snów
Podnosisz szablę, w samotny idziesz bój
- Czy dojrzę swój kres? Nie padnę u celu?
Przecież przede mną próbowało wielu…
To nowa walka, o nowy dzień
Nie wracaj w przeszłość – nie stało się
To inny wstyd, to inny płacz
Nie poddaj się, lecz dalej walcz!
Drżyj przed pokusą, nie wracaj w drogi tył
Wiatr dmie w chorągiew, więc trzymaj ją co sił!
Klejnoty w błocie – przejść musimy po nich
By pod koniec dać świadectwo Twej woli
Królestwo jest ideą czystą…
Przeciwko samotności wyższe towarzystwo!
Co z tego, że ciało boli:
Umierać, ale powoli!
Krzyż, ogień i miecz – póki trąbka żyje
Huk, trupy i krew – żaden duch nie wyje
Marsz po należne – bierzemy, co nasze
Wreszcie wróciły uśmiechy na twarze…
Korona się kulom nie kłania…
Właśnie podnoszę szablę, ciało swe odsłaniam
To przecież nie dusza boli:
Umierać, ale powoli!
Wędrówki koniec – gdzież są żywi ludzie?
Wznieś oczy w górę, gdy marzysz o cudzie
Uczyń Jego znak, gdy ci sił ubywa
Słyszysz? To On – Przedwieczny przybywa
On wciąż jest Bogiem, nigdy nie odejdzie
Nie zginie więcej, lecz na nowo zejdzie
Pokaże się nam, dźwigając krzyż i miecz
Obudzi się w nas, wskazując drogi kres
Wygrana walka, wstał nowy dzień
Przed tobą przyszłość – to stanie się
Gdzie indziej wstyd, gdzie indziej płacz
Na upadłych aniołów patrz!
Za stracone sny, za przyziemny byt,
Zapomniane czasy – odpłacimy MY.
Zapłacicie WY…
Reaktor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz